Cztery miesiące nie byłam na wsi. Jechałam z lękiem, że ktoś się włamał. Wzięłam aparat i robiłam zdjęcia ale z poczuciem winy bo jakże to radośnie sobie foce zamiast mieć smutek w sercu. Smutek jest i będzie ale jakoś nie mogę poddać się jemu. Muszę jakoś się z nim mocować a fotki to na razie najlepsza metoda na moje smutki.
Pojechaliśmy autobusem, ranek na Wybrzeży był pogodny ale na Kociewiu przywitało nas zachmurzone niebo i nie rozpogodziło się ani na chwilkę.
Drogą w dół, do wsi odległej około 3km.
Po drodze mijamy jeziorko powstałe po wyrobisku margla.
A na poboczu kwitnie jeszcze żywokost.
W oddali widać już maleńki wiejski kościółek.
A to już wiejskie zabudowania.
I piaszczysta droga do domu.
A w ogródku panoszą się chwasty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz